Sprawa wydaje się oczywista. Przygotowując CV, staramy się, żeby nasze doświadczenie wyglądało jak najlepiej. Umówmy się, czasem nawet coś podrasujemy, używając nieco bardziej wyrafinowanego słownictwa i zamieniając angielski B2 na C1 (“przecież wyraźnie dodałem, że w piśmie!”). Kiedy pokażemy nasz życiorys znajomym lub coraz częściej też nieznajomym w internecie, usłyszymy “po co ta skromność, a może jeszcze jakiś kurs, może projekt, nagroda?”. To wszystko wydaje się logiczne.
Dlaczego więc temat “ogłupiania” swojego CV zaczął pojawiać się w przestrzeniach nastawionych na wymianę rekrutacyjnych wskazówek? Co konkretnie planujemy z dokumentów wymazać i czy naprawdę są sytuacje, w których możemy chcieć wydawać się głupsi niż w rzeczywistości?
CZY BOIMY SIĘ PUSTKI?
Znacie określenie “Horror vacui”? To lęk przed pustką, tendencja w sztuce przejawiająca się w tworzeniu dekoracji zapełniających całą powierzchnię obiektu, bez pozostawiania pustego tła. Można powiedzieć, że niektóre CV idealnie wpasowują się w tę estetykę. Kandydaci starają się opisać każdy kawałek swojego doświadczenia zawodowego, dodać wszystkie kursy, a do tego dobre bio, kompetencje społeczne i estetyczną grafikę. Intencje są dobre, ale efekt przyprawia często o ból głowy. Nie, minimalizm nie musi być odpowiedzią na wszystko, ale warto wyłapać moment, w którym nasz wychuchany życiorys przestaje być czytelny ze względu na zbyt dużą liczbę informacji i… brutalnie je ograniczyć 😉
Co wywalać? -Doświadczenie zawodowe w żaden sposób niezwiązane z pracą, do której aplikujemy (albo przynajmniej bardzo dokładny opis każdego stanowiska),
-Większość z 3845 kursów internetowych, szczególnie z dziedzin, w których wiedza szybko się dezaktualizuje (profil na LinkedIn to idealne miejsce żeby je dodać z zachowaniem słów kluczowych).
-Bardzo dokładny opis zainteresowań.
-Drobne, codzienne obowiązki, które musieliśmy wykonywać w pracy – kserowanie, drukowanie, magazynowanie, fakturowanie. Szczególnie jeśli powtarzały się niezależnie od firmy.
Jeżeli rzeczywiście trzymasz się starej, dobrej zasady mówiącej, że CV powinno być przygotowane pod konkretne stanowisko, nie będziesz mieć problemu z odpowiednim odfiltrowaniem niepotrzebnych informacji.
DOKTORA!
No dobrze, o co chodzi z nieprzyznawaniem się do studiów doktoranckich i doktoratów? Jak to mówią w internecie – it’s the real thing. Ogrom ludzi radzi, żeby doktorat z CV wyrzucić głównie przez stereotypy obecne wśród pracodawców i rekruterów. Według niektórych z nich ktoś, kto jest w trakcie studiów doktoranckich lub właśnie je ukończył to, osoba, która… ● nie będzie w pełni dyspozycyjna, ponieważ ma zajęcia i spotkania na uczelni, a często również projekty uniwersyteckie, ● nie ma doświadczenia zawodowego, ponieważ wtedy, kiedy rówieśnicy wchodzili na rynek pracy, wybrała kontynuację studiów, ● jest “odklejona od rzeczywistości”, a po pracy na uczelni trudno będzie jej dostosować się do kultury firmy. ● może być roszczeniowa – ze względu na wiek i wykształcenie jej oczekiwania finansowe będą wyższe pomimo braku doświadczenia. Czy to rzeczywiście problem? Chciałoby się powiedzieć, że to wyssana z palca bzdura, ale odpowiedź niestety brzmi “to zależy”. Mniej od naszego CV, bardziej od przekonań osoby, która będzie je przeglądać. Jeżeli decydujemy się pisać o doktoracie, warto dodać dwa zdania o dyspozycyjności oraz kompetencjach, które zyskujemy, szczególnie jeśli obszary naukowy i zawodowe są ze sobą związane. Możemy też wspomóc się dokładnym researchem profilu firmy. Jeżeli w swojej działalności opiera się na badaniach naukowych, a jej pracownicy na Linkedinie chwalą się wykształceniem akademickim, można założyć, że doktorat będzie traktowany jak atut, a nie zagrożenie.
ZBYT DOŚWIADCZONY?
Czasami to nie wykształcenie, ale bogate doświadczenie sprawia, że zaczynasz zastanawiać się nad swoim CV. Czy nikt nie pomyśli, że Twoje kwalifikacje są zbyt wysokie dla tego stanowiska? Co z tymi wszystkimi opowieściami o wystraszonych managerach, którzy nie zatrudniają kandydatów z obawy przez to, że zostaną „wygryzieni”? Ta sytuacja jest chyba najtrudniejsza. Zdarza się, że sytuacja finansowa zmusza nas do poszukiwania pracy na stanowisku niższym niż takie, które zajmowaliśmy wcześniej. Tak, rekruterzy zwracają na to uwagę, jednak częściej pod kątem potencjalnej nudy pracownika, a nie jego niecnych planów zastąpienia swojego szefa. Rekrutacja to koszt, a znudzony pracownik może szybko odejść, co zmusza firmę do zainwestowania czasu i energii kolejny raz. Postaraj się krótko uzasadnić swoją aplikację, możesz to zrobić nawet w mailu, który piszesz przy okazji wysyłania CV. Jeżeli aplikujesz na znacznie niższą niż dotychczasowe pozycje, postaraj się adekwatnie określić preferowane wynagrodzenie. Wtedy zmniejszasz szanse na to, że odbiorca stwierdzi, że zaaplikowałeś na jego ofertę przez pomyłkę.
Chociaż nie musisz umieszczać w swoim CV wszystkiego, co kiedykolwiek robiłeś, nie przekraczaj granicy uczciwości, szczególnie że dotarcie do historii zatrudnienia jest coraz prostsze, szczególnie jeśli masz aktualny profil na Linkedin.
Informacje o Autorze: Piotr Jabłoński
Od ponad 10 lat wspiera firmy w obszarze rekrutacji, outplacement oraz employer branding.
Konsultant Career PRO gdzie od 2013r. współpracuje z managerami i specjalistami, którym pomaga w dokonaniu zmian zawodowych i rozwoju kariery.
Wartości którymi się kieruje to: jakość, partnerstwo, szacunek oraz otwarta i bezpośrednia komunikacja. Jego wada, a zarazem zaleta to szczerość.
Autor ponad 100 artykułów o tematyce HR. Jego wypowiedzi były publikowane m.in. w: TVN, Radio Zet, Polskie Radio, The Observer, WP.PL.
Fan Premier League i absurdalno – ironicznego poczucia humoru. Uczy się programowania (front-end) i tworzy muzykę elektroniczną.
Na najlepsze pomysły wpada podczas spacerów z psem.
Oryginał artykułu pochodzi ze strony www.cvexpert.pl
Comments